Zimowy podmuch wiatru rozwiał moje włosy, dotykając też szyi. Wzdrygnęłam się, po czym schowałam dłonie do kieszeni i kark za kołnierz. W czasie jazdy zdążyłam przyzwyczaić się do ciepła samochodu, choć atmosfera w środku też nie należała do najcieplejszych.
Stojąc już przed autem, rozglądałam się po blokowisku, na którym mieszkałam. Było inne niż zapamiętałam, co wcale mnie nie zdziwiło. Poza grupką młodych mężczyzn z żarzącymi się papierosami i z drazniacymi nie widziałam żywej duszy.
Andrzej w tym czasie podszedł juz do klatki, przy której bylo dobrze znane mi wejście. Zbliżyłam się.
- Przecież mówiłeś, że Dawid sprzedał to mieszkanie.
- Póki co dał je na wynajem mojemu znajomemu. - powiedział mi zadzwonił pod numer 14.
Wymienił kilka słów z niejakim Pawłem, w czasie gdy ja rozejrzałam się jeszcze raz wokół. Twarze ludzi zgromadzonych pod sąsiednią klatką patrzyły w moją stronę. Usłyszałam głos jednego z nich: "ej to jest ta spod 14, ta cała Nel!" Reszta potwierdziła lub dodała kilka słów od siebie. Nie chcąc ich słuchać, odwróciłam się i w tym samym momencie drzwi frontowe się otworzyły dzieki lokatorowi 14.
Weszliśmy do środka i podążyliśmy pod dane mieszkanie. W otwartych drzwiach stał uśmiechnięty młodszy chłopak. Zaprosił nas do środka miłym gestem.
- No cześć! - przywitał się z Andrzejem i wyciągnął ku mnie dłoń. - Paweł, miło cię poznać.
- Anastazja. - uścisnęłam ją.
- Napijecie się czegoś?
- Nie, jestesmy tylko na chwilę. - siatkarz uśmiechnął się do gospodarza. - Czy moglibyśmy się tylko rozejrzeć po jednym z pokoi? Anastazja kiedyś tu mieszkała i w jednym z zakamarków zostawiła coś bardzo dla niej ważnego, starą figurkę, którą dostała od rodziców. - wskazał na mój dawny pokój. Na sam widok drzwi ścisnęło mnie w gardle.
- Pewnie, nie krępujcie się, tego pokoju jeszcze nie zagospodarowałem.
Odważyłam się pierwsza pociągnąć za klamkę.
Moje oczy starały się chłonąć każdy najmniejszy fragment mojego starego miejsca.
Beżowe ściany pozostały nieruszone, tak jak stara szafa na całą ścianę. Łóżko stało w tym samym miejscu, niedaleko okna z widokiem miasto.
Gdy weszłam w głąb, ujrzałam odpryśniętą farbę na ścianie i rysy na drewnie szafy, które były coraz intensywniejsze im bliżej były drzwiczek.
Spojrzałam na Andrzeja, który zaplótł ręce na piersi.
- To tutaj wszystko się zaczęło. - powiedział, a po chwili usiadł na łóżku. - Tu uciekałaś przed światem, ludźmi, ale niestety nie przez swoimi myślami.
Przejechałam dłonią po szafie. Ślady nie były bardzo głębokie, a układały się idealnie w odległości, w jakiej znajdowały się od siebie moje paznokcie.
- Gdy dopadały cię wspomnienia, musiałaś jakoś je odreagować, przynajmniej w czasie gdy opiekował się tobą Konar. - wyjaśnił śledząc moje ruchy. - Kiedy przejąłem jego zadanie, starałem się kontrolować co robisz, spędzać z tobą jak najwięcej czasu. Niekiedy widziałem, że masz mnie dość, nic dziwnego, przesiadywałem z tobą całe dnie. - uśmiechnął się. - Nie mogłem cię zostawić gdy czułaś się źle.
Chwilowa radość zniknęła z momentem, z którym otworzyłam szafę.
W środku aż roiło się od białych kartek z czarnymi, wielokrotnie poprawianymi napisami.
"Jesteś nikim."
"Po co żyjesz?"
"On cię znajdzie."
"Zwykła szmata."
"Droga śmierci, przyjdź."
Ostatnie słowa powtórzyły się najwięcej razy. Złapałam się za głowę, nie mogąc wyrzucić z niej wracających wspomnień.
Ciemny parking... Potem nagły ból, sparaliżowane ciało, cudzy oddech na mojej przyciśniętej do ziemi szyi... Bezwład, strach, szok.
Potem osamotnienie, które nie chciało mnie opuścić, zwłaszcza w tych czterech ścianach.
Chciałam umrzeć, o niczym innym nie marzyłam, pamiętam to.
Sięgałam nawet po żyletkę, chciałam popełnić samobójstwo, wciąż myślałam o odejściu z tego świata. Nigdy jednak się na to nie odważyłam.
Wykrzywiona w smutku twarz Dawida i złość Ani pojawiły się przed moimi oczyma. Zadałam im tyle bólu...
- Anastazjo? - głos Andrzeja wydobywał się jakby zza szyby.
Andrzej... Teraz widziałam jego szare oczy patrzące na mnie z uśmiechem i nadzieją. To było tak niedawno... Poczułam ciepło na sercu; teraz już wiedziałam to, co najważniejsze.
To on starał się miesiącami poskładać moje zniszczone wnętrze. Jego ciepłe ramiona trzymały mnie, gdy nie miałam siły i walczyłam ze sobą, by nie zrobić sobie krzywdy. Jego słowa zawsze potrafiły do mnie dotrzeć, nawet gdy broniłam się przed nimi rękami i nogami.
Był przy mnie wtedy, gdy potrzebowałam pomocy.
Zobaczyłam go w tym pokoju, trzymającego w rękach płytę z muzyką, której słuchaliśmy razem, potem przeglądającego moje prace, kładącego mnie do łóżka i przykrywającego kołdrą.
Opiekun, mój anioł...
- Wszystko okej? - jego twarz znalazła się nagle blisko mojej, patrząc na nią z niepokojem. Zdałam sobie sprawę, że opieram się o mebel, siedząc na podłodze.
- To wszystko prawda. - wyszeptałam cicho, a moje oczy się zaszkliły. - Naprawdę byłeś przy mnie, pomagałeś mi...
- Tak jak mówiłem. - przyznał, dotykając mojego ramienia. - Czy teraz...?
- Chyba część mojej pamięci wróciła. - odpowiedziałam i zakryłam twarz w dłoniach.
- Co dokładniej? - domagał się bardziej szczegółowej odpowiedzi. Nie widziałam przeciwwskazań, by mu jej nie udzielić.
- Ten gwałt, odizolowanie, depresja, potem Dawid, Ania. - spojrzałam na mężczyznę, który usiadł naprzeciw mnie. - I ty, twoja opieka nade mną... Nasza przyjaźń.
- Przyjaźń. - powtórzył cicho. - Zgadza się, była piękna. Zrobiłbym dla ciebie...
- Coś się stało? - w drzwiach pokoju pojawił się Paweł, patrząc na nas podejrzliwie.
- Nie, skądże. Jednak nie ma tutaj tej figurki, musimy jej poszukać gdzieś indziej. - powiedział Wrona, pomagając mi wstać, gdy sam to zrobił. - Chodź, Nastka, obiecuję ci, że ją znajdziemy.
Objął mnie ramionami i pomógł wyjść.
- Badź silna, proszę. - szeptał, gdy żegnaliśmy się z chłopakiem.
Wsiadłam do auta niczym kukła kierowana przez Andrzeja.
Kiedy oboje siedzieliśmy w środku, spojrzał na mnie wnikliwie.
- Masz już dość?
- Nie. - odpowiedziałam. - Daj mi chwilę, muszę dojść do siebie.
Kilka głębokich oddechów pomogło mi nad sobą zapanować. Zdecydowałaś się na poznanie prawdy, więc nie przeciągaj tego w niekończoność.
- Wracamy do mojego mieszkania?
- Jeszcze nie teraz, zawieź mnie jeszcze w jedno miejsce, proszę.
Patrzył na mnie długo, najwyraźniej chcąc mi odmówić, ale odpalił silnik i ruszył.
- Tylko w jedno, jest już późno.
Miał rację, zaczynało się ściemniać; nie wiedziałam nawet która jest godzina, ale to nie miało żadnego znaczenia.
Po kwadransie byliśmy na miejscu; znaleźliśmy się na parkingu niedaleko cmentarza.
- Dlaczego jesteśmy akurat tutaj?
- Chodź. - podążył ku wejściu. Szłam za nim, póki nie stanął. Na nagrobku znajdował się napis "Aleksander Redmann" oraz data narodzin i zgonu. - To on stoi za tym wszystkim, przez niego miałaś depresję, przez tego jednego, nic nie wartego szczeniaka tyle cierpiałaś.
Ponownie w głowie pojawił się obraz uśmiechniętego Olka; czarne włosy zasłaniały mu oczy, ale mimo tego mogłam w nich zobaczyć obłąkanie. To samo, które dołączyło do paniki w momencie jego śmierci. Widziałam wszystko, choć bardzo tego żałowałam; Bronkiewicz musiał dość długo wymazywać mi to z pamięci, prawie tak długo jak inną sprawę, na którą jeszcze nie trafiłam...
Chwilowa radość zniknęła z momentem, z którym otworzyłam szafę.
W środku aż roiło się od białych kartek z czarnymi, wielokrotnie poprawianymi napisami.
"Jesteś nikim."
"Po co żyjesz?"
"On cię znajdzie."
"Zwykła szmata."
"Droga śmierci, przyjdź."
Ostatnie słowa powtórzyły się najwięcej razy. Złapałam się za głowę, nie mogąc wyrzucić z niej wracających wspomnień.
Ciemny parking... Potem nagły ból, sparaliżowane ciało, cudzy oddech na mojej przyciśniętej do ziemi szyi... Bezwład, strach, szok.
Potem osamotnienie, które nie chciało mnie opuścić, zwłaszcza w tych czterech ścianach.
Chciałam umrzeć, o niczym innym nie marzyłam, pamiętam to.
Sięgałam nawet po żyletkę, chciałam popełnić samobójstwo, wciąż myślałam o odejściu z tego świata. Nigdy jednak się na to nie odważyłam.
Wykrzywiona w smutku twarz Dawida i złość Ani pojawiły się przed moimi oczyma. Zadałam im tyle bólu...
- Anastazjo? - głos Andrzeja wydobywał się jakby zza szyby.
Andrzej... Teraz widziałam jego szare oczy patrzące na mnie z uśmiechem i nadzieją. To było tak niedawno... Poczułam ciepło na sercu; teraz już wiedziałam to, co najważniejsze.
To on starał się miesiącami poskładać moje zniszczone wnętrze. Jego ciepłe ramiona trzymały mnie, gdy nie miałam siły i walczyłam ze sobą, by nie zrobić sobie krzywdy. Jego słowa zawsze potrafiły do mnie dotrzeć, nawet gdy broniłam się przed nimi rękami i nogami.
Był przy mnie wtedy, gdy potrzebowałam pomocy.
Zobaczyłam go w tym pokoju, trzymającego w rękach płytę z muzyką, której słuchaliśmy razem, potem przeglądającego moje prace, kładącego mnie do łóżka i przykrywającego kołdrą.
Opiekun, mój anioł...
- Wszystko okej? - jego twarz znalazła się nagle blisko mojej, patrząc na nią z niepokojem. Zdałam sobie sprawę, że opieram się o mebel, siedząc na podłodze.
- To wszystko prawda. - wyszeptałam cicho, a moje oczy się zaszkliły. - Naprawdę byłeś przy mnie, pomagałeś mi...
- Tak jak mówiłem. - przyznał, dotykając mojego ramienia. - Czy teraz...?
- Chyba część mojej pamięci wróciła. - odpowiedziałam i zakryłam twarz w dłoniach.
- Co dokładniej? - domagał się bardziej szczegółowej odpowiedzi. Nie widziałam przeciwwskazań, by mu jej nie udzielić.
- Ten gwałt, odizolowanie, depresja, potem Dawid, Ania. - spojrzałam na mężczyznę, który usiadł naprzeciw mnie. - I ty, twoja opieka nade mną... Nasza przyjaźń.
- Przyjaźń. - powtórzył cicho. - Zgadza się, była piękna. Zrobiłbym dla ciebie...
- Coś się stało? - w drzwiach pokoju pojawił się Paweł, patrząc na nas podejrzliwie.
- Nie, skądże. Jednak nie ma tutaj tej figurki, musimy jej poszukać gdzieś indziej. - powiedział Wrona, pomagając mi wstać, gdy sam to zrobił. - Chodź, Nastka, obiecuję ci, że ją znajdziemy.
Objął mnie ramionami i pomógł wyjść.
- Badź silna, proszę. - szeptał, gdy żegnaliśmy się z chłopakiem.
Wsiadłam do auta niczym kukła kierowana przez Andrzeja.
Kiedy oboje siedzieliśmy w środku, spojrzał na mnie wnikliwie.
- Masz już dość?
- Nie. - odpowiedziałam. - Daj mi chwilę, muszę dojść do siebie.
Kilka głębokich oddechów pomogło mi nad sobą zapanować. Zdecydowałaś się na poznanie prawdy, więc nie przeciągaj tego w niekończoność.
- Wracamy do mojego mieszkania?
- Jeszcze nie teraz, zawieź mnie jeszcze w jedno miejsce, proszę.
Patrzył na mnie długo, najwyraźniej chcąc mi odmówić, ale odpalił silnik i ruszył.
- Tylko w jedno, jest już późno.
Miał rację, zaczynało się ściemniać; nie wiedziałam nawet która jest godzina, ale to nie miało żadnego znaczenia.
Po kwadransie byliśmy na miejscu; znaleźliśmy się na parkingu niedaleko cmentarza.
- Dlaczego jesteśmy akurat tutaj?
- Chodź. - podążył ku wejściu. Szłam za nim, póki nie stanął. Na nagrobku znajdował się napis "Aleksander Redmann" oraz data narodzin i zgonu. - To on stoi za tym wszystkim, przez niego miałaś depresję, przez tego jednego, nic nie wartego szczeniaka tyle cierpiałaś.
Ponownie w głowie pojawił się obraz uśmiechniętego Olka; czarne włosy zasłaniały mu oczy, ale mimo tego mogłam w nich zobaczyć obłąkanie. To samo, które dołączyło do paniki w momencie jego śmierci. Widziałam wszystko, choć bardzo tego żałowałam; Bronkiewicz musiał dość długo wymazywać mi to z pamięci, prawie tak długo jak inną sprawę, na którą jeszcze nie trafiłam...
Długo po tym obwiniałam siebie za jego samobójstwo, pogłębiając stan w jakim juz byłam.
- Był podobno moim przyjacielem. - powiedziałam, a Wrona westchnął głośno.
- Był psychopatą, wiesz o tym. - schował zamarznięte dłonie do kieszeni. - Przywiozłem cię tutaj, zeby udowodnić ci, że nie wymyślam tego wszystkiego, mówię czystą prawdę.
- Wierzę we wszystko co mówisz, Andrzej. - wyznałam; nastała cisza. - Chodźmy już, nie marznijmy.
Kiwnął głową i poszliśmy do auta.
Będąc już w domu, wzięłam prysznic i wciąż rozmyślając, usiadłam w sypialni Andrzeja na łóżku.
Jak ciężkim byłam przypadkiem skoro zdecydowali się na taką formę leczenia? Czy mocno broniłam się przez terapią?
Na pewno byłam w złym stanie, nie wszystkich muszą zmieniać w innych ludzi.
Chciałam poznać swoją historię w całości, zrozumieć co przeżyłam... ale skąd pewność, że byłam w stanie to wszystko przyjąć? Nie miałam żadnego zapewnienia.
Skulilam się na łóżku; wspomnienia bombardowały moją świadomość z ogromną szybkością. Dziesiątki głosów zaczęły do mnie mówić, niektóre rzucając we mnie licznymi obelgami. Dziesiątki, może wręcz setki twarzy...
Zatkałam uszy dłońmi; nawet nie wiedziałam kiedy krzyk wydobył się z mojego gardła.
Andrzej pojawił się przy mnie w kilka sekund.
- Spokojnie, jestem przy tobie - mówił cicho, biorąc moje dłonie w swoje. - Nie denerwuj się, dobrze?
Moja szczęka zaczęła się trząść. Nie kontrolowałam tego, co się ze mną działo, co momentalnie zauważył; objął mnie ramionami.
Długo do mnie mówił na różnego rodzaju tematy. Wspominał dzieciństwo, rozwój kariery, starych przyjaciół, podróż do Stanów Zjednoczonych na mecze, wakacje z rodziną nad morzem, omawiał taktykę na mecz z Transferem. Działał na mnie lepiej niż leki uspokajające. Kiedy sam zaczął odpływać w sen, próbował mnie delikatnie puścić, by iść do siebie.
- Nie zostawiaj mnie dziś samej. - powiedziałam, łapiąc go za nadgarstek.
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale powrócił. - Boję się samej siebie, Andrzej.
- Niepotrzebnie, dasz sobie radę ze wszystkim, co cię spotka, pomogę ci ile tylko będę mógł.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
Położył moją głowę na poduszce, przykrył kołdrą, a sam ułożył się obok.Oparłam głowę o jego ramię i wsłuchałam się w oddech. Dziwnym sposobem, gdy byłam przy nim, znikał cały lęk, który wcześniej mnie nie opuszczał.
Zdecydowanie, był jak mój anioł stróż.
-------------------
Skończyłam pisać to po trzeciej nad ranem, przepraszam za błędy.
Uwielbiam tu wracać, naprawdę.
Chciałbym, żeby ta historia stała się prawdziwą kontynuacją Magii, do której (mimo krytycznego oka na wszystko, co robię) często chętnie wracam.
Do następnego,
rołzi
PS. Dodaję post drugi raz, coś najwidoczniej namieszałam .-.
PS. Dodaję post drugi raz, coś najwidoczniej namieszałam .-.
Chyba to będzie jeden z moich ulubionych rozdziałów :) Bardzo lekko i przyjemnie się go czytało :)
OdpowiedzUsuńIrmina
Czyli mam rozumieć, że idzie mi dobrze? :>
UsuńNo raczej
UsuńLofff :3 <3
OdpowiedzUsuń❤
Usuń