niedziela, 27 września 2015

#15 Nie pozwolę Ci mnie opuścić nawet, gdybym miał się zgubić.





Każdego dnia człowiek staje przed wieloma decyzjami, które mocno wpływają na dalszy bieg jego życia. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy; kto zresztą zwróciłby uwagę na pójście do kawiarni podczas przerwy w pracy, w której pozna kogoś, kto pozostanie w jego życiu na długi czas? Kto zastanawiałby się nad wypożyczeniem książki, która  tak naprawdę w kilka godzin zmieni jego światopogląd?
Niekiedy jednak chciałoby się tej świadomości jak najbardziej uniknąć, zwłaszcza znając jej wagę...
Stojąc w kuchni i zastanawiając się nad niedaleką przyszłością, powoli trawiłem wydarzenia z ostatniej godziny. Nie spodziewałem się, że to właśnie teraz, w Bydgoszczy, dotrze do niej co się stało w szpitalu. Co prawda, właśnie tutaj działo się wszystko to, co miała zapomnieć, ale poza szpitalem nie była nigdzie z dawnych miejsc pełnych wspomnień. Tak właściwie... sam do końca nie wierzyłem w to, że odzyska te wszystkie wspomnienia. Zawsze gdy opowiadała mi swoją wersję wydarzeń przeszłości ogarniała mnie wściekłość, ale przecież nie starałem się przywrócić tego co było.
Teraz sposób, w jaki to przyjmie zależał ode mnie.
Zalałem herbaty i poszedłem z nimi do salonu, gdzie skulona, wpatrywała się w zdjęcia naprzeciw kanapy. Gdy wszedłem, nawet się nie odwróciła. Zielone tęczówki wpatrzone w ściany szukały  odpowiedzi na kłębiące się w jej głowie pytania.
Usiadłem nieopodal i wciąż nie wiedząc co powiedzieć, spoglądałem na spadający za oknem śnieg. Towarzyszył mu wyjący nieprzyjemnie wiatr; nawet pogoda chciała mi przekazać w jak podłej sytuacji się znajduję.
- Zacznij już, dobrze? - odezwała się. Spojrzałem na jej zastygły profil.
- Tylko, że...
- Nie rób mi tego. - zamknęła oczy, po czym zwróciła je ku mnie. Powaga i ból na bladej twarzy sprawiły, że mój żołądek chwycił dziwny skurcz. - Chcę znać prawdę i wiem, że to ty możesz mi ją przekazać. Nie proszę o nic więcej, tylko bądź ze mną szczery.
Nie wiedziałem czy to tak naprawdę dobre posunięcie. Z jednej strony nie wiedziałem jak przyjmie te wszystkie kłamstwa, na pewno już w tym momencie jest zdruzgotana. z drugiej jednak, skoro wie już, że żyła w kłamstwie, prawda wyszłaby na jaw prędzej czy później.
- To może ciebie zniszczyć. - powiedziałem licząc na to, że uda mi się ją zniechęcić, chociażby na kilka godzin, w ciągu których zdążyłbym się z kimkolwiek skontaktować.
- Nie obchodzi mnie to, opowiedz mi, o wszystkim. - pierwszy raz od bardzo dawna wyczuwałem w jej głosie taką stanowczość.
Nie miałem już siły się bronić, Jej dobro stawiałem ponad własny rozum.
- Poznałem cię zeszłej wiosny, wtedy byłaś dla mnie tajemniczą, izolującą się od ludzi w moim typie, kobietą. Zaciekawiłaś mnie swoją osobą od samego początku. Nasza znajomość powoli rozwijała się, początkowo ciężko było mi ciebie zrozumieć, ale naprawdę mocno się... polubiliśmy. Potem ty mnie odrzuciłaś, do teraz nie wiem dlaczego, ale nie w tym rzecz. Niedługo po tym wpadłaś w depresję, nie wychodziłaś wcale z domu, trwało to kilka tygodni. Dawid próbował w jakikolwiek sposób z tobą porozmawiać, ale nie mówiłaś nic poza prośbą o spokój. - zrobiła wielkie oczy, ale kontynuowałem. - Kiedy musiał wyjechać na zgrupowanie, poprosił mnie o opiekę nad tobą, martwił się, że zrobisz sobie krzywdę. Mieszkałem w waszym mieszkaniu przez dobre trzy-cztery miesiące, powoli wyciągając cię z tego stanu.
- Ale z jakiego powodu w ogóle w niego wpadłam?
Próbowałem w jakiś sposób ominąć ten wątek. Niestety, obiecałem prawdomówność.
- Gdy nasz kontakt się urwał, zostałaś zgwałcona, właśnie to tak tobą wstrząsnęło. Nie chciałaś z nikim rozmawiać, zwłaszcza na ten temat. Dawniej przyjaźniłaś się z chłopakiem imieniem Olek; to on za tym wszystkim stał...
Zasłoniła usta i zaczęła kręcić głową; zamilknąłem. Ponownie ukryła twarz. Zacisnąłem żeby, by nie zdradzić zdenerwowania. Jak mogłem ją tak ranić...
- To wszystko musi być koszmarem, bardzo realnym koszmarem. - odezwała się łamiącym głosem.
Nie odpowiedziałem, najzwyczajniej w świecie odebrało mi mowę.
- On nie żyje, prawda?
- Popełnił samobójstwo. - odpowiedziałem szczerze, po czym skrzyżowały się nasze spojrzenia; oczy miała mokre od łez, a po policzkach wciąż spływały nowe. Ten obraz całkowicie mnie zamroczył. Objąłem jej trzęsące się, skulone ciało. Świadomie bądź nie, doprowadziłem ją do łez.
Zrozumiałem, że jej cierpienie jest też moim i choćbym nie wiem jak się od tego bronił, sytuacja przerastała również mnie. Przyzwyczajałem się do niej przez długi czas, tak nagła zmiana nie wchodziła wtedy w rachubę.
- Powiedz mi więcej. - odezwała się kwadransie ciszy. Pokręciłem głową.
- Nie, na razie tyle wystarczy, musisz odpocząć i przyjąć to, czego dowiedziałaś się do teraz.
Nie odpowiedziała, trwając we własnych myślach. To właśnie do nich, choć bardzo bym chciał, nie miałem żadnego dostępu. Mógłbym sprawić, by nie zadręczała się, choćby na kilka chwil. Naprawdę wiele bym za to oddał.
Tymczasem pojawił się inny problem. Z kim powinienem się podzielić tym, co się stało?
Z jej terapeutą? To chyba nie jest najlepszy pomysł, i tak wyrządził za dużo zła.
Konar? Wydawał się najlepszą ku temu osobą, ale przecież nie dopuszczał do siebie myśli, że Nel może powrócić taką, jaka była kiedyś.
Poza nimi nie znałem nikogo, kto znałby jej historię.
Kontakt z kimkolwiek jednak nie w chodził w grę; w tym momencie nie mógłbym jej zostawić samej.
Obawiając się najgorszego, zamknąłem oczy i zacząłem prosić Boga o pomoc.






Niekiedy masz wrażenie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku: nic Ci nie dolega, życie układa się coraz lepiej, kładziesz się spać z uśmiechem na ustach... I nadchodzi taki moment, który całkowicie Cię załamuje, odbiera chęci do chociażby udawania szczęśliwej osoby.
Chcesz tylko zniknąć i nigdy więcej nie wrócić do rzeczywistości, która Cię otacza.
Zwłaszcza jeśli zmienia się ona z minuty na minutę w coraz gorszą.
Okazało się, że jesteś zupełnie inną osobą niż uważałeś.
Zostałeś przez kogoś wykreowany.
Pragniesz wykrzyczeć, że to wszystko nieprawda, twoje życie jest zupełnie inne, takie cudowne! I właśnie ten krzyk rozsadza Cię od środka, bo przecież nie możesz go z siebie wyrzucić.
Czujesz tą bezsilność? Pustkę, która pozostała po Twojej duszy?
Czujesz nóż w plecach wbity przez człowieka, któremu ufałeś jak nikomu innemu?
Teraz to nie ma znaczenia; pozostajesz tylko ty i nieznana przeszłość.

Kiedy Wrona opowiedział mi o Olku, zobaczyłam jego szaleńcze spojrzenie, usłyszałam śmiech i strzał rewolweru. Nie wiedziałam do końca czy to rzeczywiste wspomnienie; właściwie nie wiedziałam nic, więc zdecydowałam się w to uwierzyć.
Chciałam zrozumieć wszystko, lecz na drodze znajdowało się wiele utrudnień, a najpoważniejszy z nich miał ponad dwa metry wzrostu i w charakter wpisaną upartość.

- Nie mogę tego zrobić! - szare oczy spoglądały na mnie spod zmarszczonych brwi. Andrzej bardzo mocno walczył z tym, co w nim tkwiło. Nie mogłam zrozumieć czemu upierał się, by nie powiedzieć mi całej mojej historii. Czy była aż tak straszna, bym nie mogła jej unieść?
- Proszę. - powiedziałam po raz kolejny w ciągu dziesięciu minut.
- Anastazjo, wszystko nadchodzi w swoim czasie. - chwycił moją dłoń, ale szybko ją zabrałam. - Przepraszam, nie chcę, żebyś poczuła się jeszcze gorzej.
- Już nic nie będzie gorsze niż teraz. - zwróciłam swój wzrok ku stopom czując, że ogarnia mnie zimno.
Mężczyzna zaklął cicho pod nosem, po czym odetchnął głęboko.
- Nie, ja to wszystko naprawię...
- Ach tak? - znienacka ogarnęło mnie dziwne wzburzenie. - Więc napraw mnie, jeśli umiesz.
Wpatrywaliśmy się w siebie z powagą przez kilka sekund; najwidoczniej trafiłam w punkt.
- W porządku, daj mi tylko czas, poznasz całą prawdę. - powiedział stanowczo, po czym wstał. - Za 5 minut masz być ubrana do wyjścia, nie marnujmy już czasu.
Patrzyłam jak idzie w stronę pokoju gościnnego i znika za drzwiami. Wstałam cicho, ubrałam buty i płaszcz, a po chwili pojawił się on. Bez słowa ubrał odzież wierzchnią, po czym otworzył przede mną drzwi.
Wyjechaliśmy samochodem na bydgoskie ulice.
Kiedy Andrzej skręcił w jedną z mniejszych, a potem zwolnił, zaczęłam żałować, że nie protestowałam.

Prawda bywa naprawdę bolesna...


------------------------------------------------------------

Możecie mnie śmiało zmieszać za to z błotem, serio.
Nie dość, że krótko, to jeszcze niewarte publikacji.

Następny będzie lepszy, obiecuję.
Jest tu w ogóle ktoś? Potrzebuję motywacji do pisania! .-.

8 komentarzy:

  1. No raczej. Wciąż jestem. Tak jak mówiłam. Ufam ci i wierzę że sobie poradzisz z tym co chcesz tu napisać. To powyżej to zdecydowanie przejściowy rozdział,ale nie jest zły :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jestem Ci za to bardzo wdzięczna! <3
      Dziękuję, będę się starać z całych sił!

      Usuń
  2. Przepraszam, że tak długo się tu nie pojawiałam!
    Nadrobiłam wszystko i... jestem w sporym szoku! Nieźle namieszałaś w ich życiu. Nikt chyba nie przypuszczał, że w tak krótkim czasie tak bardzo może się zmienić życie Nel. Ciężko jej z tak ogromnym bałaganem w głowie, ale mam nadzieję, że tego co przeżywa, nie odbije na Andrzeju, który przecież pragnie dla niej wszystkiego, co najlepsze...
    Czekam na dalszy rozwój! Jestem ciekawa jak bardzo jeszcze im namieszasz w życiorysach ;)

    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny! :)
    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi! :)
      Wiesz, planowałam ten zamęt od dawna i musiałam go wprowadzić wcześniej czy później :(
      Dziękuję, również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jestem, jestem! Mi się rozdział podoba, to nic że krótki. :) Czekam na dalszy rozwój sytuacji.
    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń