sobota, 20 września 2014

#5 Bo wszystko jest przed nami, nie ma co się w tył odwracać




Czasami zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym nigdy się nie zmieniła.
Pamiętam, że przed pójściem do szpitala (a nawet przed moją depresją) bywałam często opryskliwa. Ludzie nieraz patrzyli na moje zachowanie z odrazą lub rzucali kąśliwe uwagi, ale nigdy się nimi nie przejmowałam.
Nawet poznając kolegów Dawida czy ludzi z uczelni starałam się ich do siebie zniechęcić. Dlaczego? Sama teraz nie wiem...
A co by się stało, gdybym odstraszyła sobą Andrzeja? Gdzie znajdowałabym się w tym momencie?
Nie mogłam sobie tego wyobrazić.

Siedziałam właśnie w jedno z wczesnojesiennych popołudni w salonie, wsłuchując się w skoczną, radiową muzykę i po raz kolejny rozmyślając o tym, co mnie spotkało.
Drzwi wejściowe otworzyły się szybko (wymienione kilka dni wcześniej).
- Jestem! - usłyszałam głos wydobywający się z przedpokoju. Wstałam z fotela, przeszłam do kuchni i zajęłam się robieniem kawy. Po chwilowym krzątaniu się po domu, w kuchni pojawił się Andrzej.
- Jak było? - zapytałam, uśmiechając się do niego.
- Nie najgorzej. - wyznał, zabierają się za jedzenie obiadu. - Co prawda ostatnio jest ciężej niż w większości, ale w końcu w przyszły piątek gramy pierwszy ligowy mecz. Dobry ci wyszedł ten kurczak!
- Dzięki. - zaśmiałam się, opierając się o blat.
- Poważnie, nie wiedziałem, że tak dobrze gotujesz.
- Czyli niedługo gracie, tak? - zmieniłam szybko temat.
- Tak, o 20:15. - mówił. - Przyjdziesz?
- Chętnie. - powiedziałam i w tym samym momencie zagotowała się woda. Zalałam nią dwa kubki. - Jeszcze nigdy nie byłam na waszej hali.
- Racja, powinnaś to zmienić. - uśmiechnął się, gdy po chwili sprzątał już pusty talerz. Wziął kubki i zaniósł je do salonu. - Na dworze robi się coraz zimniej, mimo, że to dopiero koniec września.
- Za to jest coraz bardziej kolorowo. - powiedziałam, spoglądając za okno na czerwieniejące liście drzew. - Dawniej nie lubiłam jesieni...
- A teraz lubisz?
- Zza okna wygląda całkiem sympatycznie. - zaśmiałam się, chwytając parzący kubek w dłonie.
- No tak, też chciałbym siedzieć cały dzień w domu. - pokręcił głową z udawanym niesmakiem.
- To wcale nie jest takie przyjemne. Chętnie wychodziłabym, ale odwiedziłam już chyba każde możliwe miejsce w tym mieście.
- I nie znalazłaś takiego, które szczególnie polubiłaś? - zapytał jakby z niedowierzaniem w głosie.
- Jest wiele pięknych, ale chyba w żadnym nie mogłabym bywać codziennie. - powiedziałam.
- Może takim miejscem zostanie Energia? - uniósł brwi, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Naprawdę aż tak bardzo uwielbiasz tę halę?
- No, może dałbym radę grać w innym miejscu, ale jest w niej coś takiego, co sprawia, że z radością chodzę do pracy.
I nagle zrozumiałam:
- Może ja też powinnam pracować? - wypowiedziałam moje myśli na głos.
- Ale po co?
- Mam już 24 lata, a ty pytasz, po co miałabym się ruszyć i zacząć zarabiać? Chociażby po to, żeby zrobić coś naprawdę pożytecznego.
- Twoje obiady są bardzo pożyteczne! - powiedział z nutą oburzenia. - Och proszę cię!
- Nie mogę wiecznie żyć na twoim garnuszku.
- Przesadzasz. - skomentował krótko.
Zamilkliśmy. Wzięłam głęboki oddech i zapatrzyłam się w widok za oknem. Kasztan za oknem nabierał naprawdę poruszających kolorów. Wstałam i podeszłam do drzwi balkonowych. Dotknęłam palcami zimnej szyby i przysunęłam się do niej, by zobaczyć, jak dziś wygląda reszta roślin; każdy cal zachwycał tak samo mocno.
Przekręciłam klamkę i wyszłam na taras. To śmieszne, ale jeszcze nigdy tu nie byłam. Kontakt skarpetek z chłodnymi kamieniami okazał się dziwnie przyjemny. Otoczyłam się ramionami i wzięłam głęboki wdech.
Niebo stawało się coraz ciemniejsze i zachmurzone, dokładnie takie, jakie powinno być jesienią.
- Teraz wierzysz mi na słowo, że jest zimno? - zapytał stojący koło mnie Wrona. Dopiero teraz go dostrzegłam.
- Mam po prostu potwierdzenie. - odpowiedziałam cicho. Zaśmiał się krótko.
- Podoba mi się tu.
- Tak, jest miło.
- Wręcz magicznie. - rzekł, po czym spojrzał na mnie.
To śmieszne, ale kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, ale nie opuszczałam wzroku, wręcz przeciwnie, utrzymywałam go wciąż w górze.
- Może... Może wejdźmy do środka? - wskazał na moje stopy, które podkurczały się z zimna.
- Jasne. - mruknęłam cicho i weszłam do ciepłego pomieszczenia. Po chwili usłyszałam za sobą odgłos zamykanych drzwi i kroki.
- Naprawdę nie musisz...
- Andrzej, proszę. - powiedziałam spokojnie odwracając się do niego. - Daj mi spróbować.
- Po prostu martwię się o ciebie.
- Dlaczego?
- Obawiam się, że możesz nie dać sobie rady... po tak długiej przerwie od pracy.
- W takim razie spróbuję cokolwiek znaleźć, a po tygodniu powiem, czy dalej chcę pracować, okej?
Bez jego pozwolenia nie zdziałam za wiele, pomyślałam, potrzebuję jego zgody.
Uniosłam głowę wysoko i spojrzałam w jego oczy, w których szybko wyczytałam niepewność. Nie wiedziałam, co może się stać...
- Niech ci będzie.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się szeroko i, nieświadoma tego, co robię, zarzuciłam ręce na jego szyję i przytuliłam się do jego ciała.
Dotarło do mnie, co robię dopiero, gdy na lędźwiach poczułam jego ręce. Szybko stanęłam na całych stopach na ziemi i spuściłam wzrok na swoje stopy.
- Nie ma za co. - zaśmiał się. Czułam na sobie jego palący wzrok...
- Zacznę od zaraz. - powiedziałam, odwracając się gwałtownie i idąc w stronę swojego pokoju.
Udało się, po chwili usłyszałam dość głośno puszczoną muzykę, dochodzącą z salonu. Zamknęłam drzwi, po czym usiadłam na łóżku. Dotknęłam swoich gorących policzków; co ja właściwie zrobiłam?! Nie chciałam tak na to zareagować...

Wzięłam na kolana laptopa i zaczęłam przeglądać strony z ofertami pracy. W rubrykę miasto wpisałam Bełchatów (70 propozycji).
...jego reakcja jednak też była dziwna. Podejrzewałabym, że szybciej odsunąłby mnie lekko od siebie i zapytał, co właśnie robię, niż przytulił mnie jeszcze bardziej. Zupełnie tak, jakby wiedział, że tak zareaguję...
Czemu oni mają takie wymagania? Praktyka w zawodzie? A gdzie uwzględniają pobyt w szpitalach?
Westchnęłam, wyłączyłam stronę i położyłam się wzdłuż łóżka.
Podjęcie decyzji o pracy było pierwszym krokiem do samodzielności. Reszta może okazać się o wiele cięższa...


----------------------------------------------------------------------------

Obiecałam, że dodam wieczorem, jest co prawda już noc, ale liczy się, że jest.
Treść nie jest długa, nie jest powalająca, ale póki co (mam nadzieję) chyba może być. ;)

Co tam u Was? Jak początek roku szkolnego? ;)
U mnie nie za ciekawie. już mam dość. Pierwszy raz w życiu jestem chora na początku roku szkolnego. Na dodatek muszę przerwać na miesiąc wszelki ruch i bieganie (moje uzależnienie, serio) przez bolące kolana.
milusio... :>

Ojej... Nie pisałam tu nic od sierpnia, więc nie mówiłam nic o Mistrzostwach.
Powiem krótko: gdyby ktoś kazał powiedzieć mi, co pięknego jest w siatkówce, kazałabym mu obejrzeć ceremonię otwarcia (pierwszy raz popłakałam się na tego typu imprezie), żeby odsłuchał Mazurka Dąbrowskiego śpiewanego przez 62 tysiące gardeł. Włączyłabym mu także jakikolwiek mecz z Polakami, a najlepiej jeden z ostatnich z Brazylią lub Rosją. Wtedy ujrzałby cudowność tego sportu!
Gra Polaków wciąż mnie zachwyca, trzymam kciuki, żeby i dziś rozgromili Niemców (i tak będzie!).


Dodałam bohaterów. Nie jest to jeszcze skończone, ale z czasem będą się pojawiały nowe postaci :)
W razie jakichkolwiek pytań, zachęcam do pytania.
Będę się tu pojawiać częściej, zaczyna się ta ciekawsza część opowiadania.
Prosiłabym jednak o jakąś lekką motywację, niekiedy odzew że ktoś tu jest, ktoś czyta, okej? :>

Ach, no właśnie, szykuję coś nowego, innego... ^^ Szczegóły już niebawem.


Misu. :)