niedziela, 7 grudnia 2014

#8 Moje życie bez Ciebie byłoby jak ogród bez kwiatów






Rozczarowanie. Jak często go doświadczasz?
Zapewne często, to cierpienie jest po prostu wpisane w nasze w życie.
Jeden człowiek potrafi, celowo bądź nie, zranić kogoś innego, a ten nie pojmie dlaczego tak się stało.
A wiesz co jest najgorsze? Że chociażby człowiek gryzł pięści do krwi, wypłakiwał morza łez i starał się zrobić wszystko, by zapomnieć o tym nawet na chwilę, i tak do końca będzie miał nadzieję...

Pakując torbę treningową, czułem znaczne zdenerwowanie. Nic dziwnego, w końcu to pierwszy mecz w nowej drużynie. Włożyłem właśnie na wierzch koszulkę, gdy poczułem własną słabość. Usiadłem na skraju łóżka i zamknąłem oczy. Muzyka lecąca z drugiego pokoju nie była w stanie uciszyć moich myśli. Oparłem łokcie o kolana i zwiesiłem głowę. Sam nie wiedziałem czy to kwestia meczu, czy jakiejś innej sprawy.
- Jeszcze buty. - usłyszałem Jej głos. Momentalnie otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę, z której dochodził. Faktycznie, stała w progu, trzymając w rękach moje buty, których jeszcze nie spakowałem do torby.
- Prawie o nich zapomniałem. - uśmiechnąłem się. Podeszła bliżej i podała mi obuwie. - Dzięki.
- Śmiesznie wyglądałbyś będąc tylko w skarpetkach na boisku. - gdy buty znalazły się już w mojej torbie, usiadła koło mnie. - Nowa płyta?
- Co?
- Muzyka. - zaśmiała się.
- Nie, często jej słucham przed meczami. - powiedziałem, a ona wsłuchała się w nią jeszcze bardziej.
- Zdaje mi się, że kiedyś ją słyszałam.
Naprawdę? Ciekawe jak to się stało. Nie słuchałaś jej przecież nigdy ze mną, bo przecież nie byliśmy ze sobą, prawda?
Nie, ona nie zrozumie...
- To dość stara piosenka, pewnie puszczali ją w radiu.
Zauważyłem, że podejrzanie zamyśliła się. Może zaczęła wspominać przeszłość? Może... przypomni sobie o Olku?
- Patrycja na pewno dziś jedzie po siostrę? - zadałem pytanie, mając nadzieję, że odpowie inaczej, niż podejrzewałem.
- Tak, za godzinę mam ją zastąpić. Bardzo chciałabym być na tym meczu, uwierz mi.
- Wierzę. - wyznałem. - Być może innym razem się uda.
- Mam nadzieję, bo słyszałam, że siatkówka jest bardzo ciekawa, zwłaszcza tutaj. Przynajmniej tak mówiła Patrycja.
- Niedługo sama się przekonasz. - powiedziałam, patrząc jej w oczy.
Z dnia na dzień zdawały mi się coraz piękniejsze. Ba, ona cała piękniała. Powoli z jej wyglądu znikały ślady psychiatryka, ale nie stawała się tą dawną, moją Nel. Była inna, ale wciąż widziałem w Niej ideał.
- Do której masz zmianę?
- Do dziesiątej,
- Może przyjadę po ciebie do domu i spotkamy się z Karolem i Olą? Zapraszali nas niedawno.
- Chętnie. - powiedziała szybko, po czym spojrzała na zegarek. - Do zobaczenia później.
- Do wieczora. - powiedziałem, ale jej już nie było. Położyłem się na moment na łóżku i nawet nie wiem kiedy usnąłem. Gdy się obudziłem, było już po siedemnastej.
Zerwałem się szybko, w locie chwyciłem torbę i wyskoczyłem na korytarz. Tam ubrałem kurtkę, buty i pobiegłem do auta. Dopiero przy hali moje oczy otworzyły się szeroko. Nie pamiętam, żebym widział aż taką kolejkę na jakikolwiek z moich wcześniejszych meczów. Wychodząc z auta, poczułem w kieszeni mały kartonik. No tak, bilet. Zauważyłem, że przy kasie tworzy się dość długa kolejka, więc, idąc od tyłu, zbliżyłem się ku niej. Od razu rzuciła mi się w oczy na oko siedemnastoletnia dziewczyna, stojąca osobno.
- Nie masz biletu? - zapytałem.
- S-słucham? - otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, zadzierając głowę.
- Stoisz z boku, gdy kolejka się przesuwa. Nie masz, prawda?
- Tak, zabrakło ich.
- Trzymaj. - podałem jej bilet. - tylko nie rozpowiadaj o tym.
Dziewczyna stała jak osłupiała, nie wiedząc czy go wziąć.
- No dalej, spieszę się na rozgrzewkę. - zaśmiałem się. Wzięła go drżącymi rękoma, a ja bez słowa ruszyłem ku tylnemu wejściu.
- Niech pan zaczeka, zapłacę! - krzyknęła za mną, ale nie odwróciłem się, tylko kiwnąłem jej ręką.
Poszedłem do szatni, gdzie przywitałem się z całą drużyną, przebrałem się i wraz z innymi czekałem na trenera.
- Zdenerwowany? - zapytał Kłos, siadając koło mnie.
- Średnio. - wzruszyłem ramionami. - Zdaję sobie sprawę, że będzie gorzej, tak samo jak w Bydgoszczy.
- Tak to jest w tym zawodzie. - zaśmiał się. W ogóle nie widziałem w nim stresu.
- Jest u ciebie Ola?
- Tak, jutro rano wyjeżdża. Czemu pytasz?
- Wpadniemy do was, okej? Chciałeś Ją zapoznać z Olą.
- Pewnie, zapraszam, nawet dziś.- odpowiedział od razu.
Wyszliśmy na rozgrzewkę, powitani gromkimi brawami. Uśmiech sam zakradł się na twarz.
Spojrzałem ukradkiem w miejsce, gdzie Ona miała siedzieć, mając nadzieję, że Ją ujrzę. Nadzieja matką głupich.
Było jednak mnóstwo innych ludzi, którzy na nas liczyli.
Nie możemy dziś zawieźć tych ludzi...


Po hali rozszedł się głośny okrzyk publiczności, zwiastujący piłkę meczową. Zaserwowana przez Karola piłka poszybowała na drugą stronę, ale wróciła do nas. Przyjęcie, rozegranie i atak. Mario zakończył to, dość łatwe, spotkanie.
- Jak na rozpoczęcie sezonu, całkiem nieźle. - powiedział z uśmiechem trener, gdy wróciliśmy do szatni.
- Staraj się, a i tak powiedzą, że za mało! - odpowiedział mu tak samo Antiga.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? - odezwał się Miguel, po czym dodał: - Jutro bez porannego treningu. Do zobaczenia.
Wzięliśmy prysznic i w radosnej atmosferze wyszliśmy z szatni. Pożegnałem się z wszystkimi, przypomniałem o sobie Kłosowi i szybko znalazłem swój samochód. Po pięciu minutach byłem pod domem. Jeszcze nie zdążyła wrócić.
Oparłem się o samochód, a po chwili zobaczyłem Ją biegnącą w moją stronę.
- Przepraszam, miałam mnóstwo ludzi, aż do dziesiątej! - powiedziała, gdy już do mnie dotarła.
- Nie szkodzi, chwilę temu przyjechałem. - uśmiechnąłem się. W świetle latarni na jej policzku zobaczyłem pyłek. Dotknąłem go i wziąłem nieco na palce.
- Mąka. - zaśmiała się głośno. - Sam widzisz, że nie kłamię.
- Nawet tak nie pomyślałem.
- To jedziemy, tak?
- Tak, tak. - powiedziałem, po czym otworzyłem przed nią drzwi auta. Gdy już oboje siedzieliśmy, a ja odpalałem silnik, ona włączyła odtwarzacz.
- Wygraliście?
- Trzy-zero.
- Gratuluję. - uśmiechnęła się.
 Przewijała listę, aż natrafiła na "Zanim pójdę". Zaczęła śpiewać.
Pierwszy raz w życiu usłyszałem jej głos, był piękny. Miała zamknięte oczy i uśmiech na twarzy. Zwolniłem nieco auto, by przedłużyć tę przyjemność. Niestety, po dłuższym niż zwykle czasie, przyjechaliśmy na miejsce.
Wysiedliśmy i podążyliśmy ku blokowi. Wpisałem znany mi kod na klatkę schodową i weszliśmy na drugie piętro. Zadzwoniłem do drzwi. Przez chwilę nie było żadnej odpowiedzi.
- Czy oni są mili? - zapytała mnie szeptem.
- Bardzo. Powinnaś ich polubić, Karola już zresztą znasz. - odpowiedziałem, po czym zstępując z nogi na nogę "przypadkowo" dotknąłem Jej ramienia.
W tym momencie drzwi się otworzyły. Stał w nich Kłos, jak zwykle się uśmiechając.
- No cześć. - przywitał się, odsuwając się w bok. - Zapraszam.
Weszła pierwsza, rozglądając się od razu po przedpokoju.
- Kiedy ostatni raz przyszedłem do ciebie o tej godzinie? - zapytałem ze śmiechem.
- Chyba graliśmy jeszcze w Metrze. - odpowiedział tym samym.
Zdjęliśmy kurtki i buty, po czym poszliśmy do salonu, gdzie czekała już Ola.
- Hej, Ola. - powiedziała, podchodząc do Niej.
- Anastazja. - szepnęła cicho.
- Miło cię w końcu poznać, słyszałam o tobie.
Jej przerażona twarz spojrzała na mnie, ale pokręciłem głową.
- Od Karola. - dodała.
- To... chyba dobrze. - powiedziała zdezorientowana.
- To co, usiądźmy. - powiedział Kłos, więc zrobiliśmy, co powiedział. - Coś pijecie?
- Nie, jestem autem. - powiedziałem.
- A ty? - zapytał ją.
- Nie, ja nie piję. - odpowiedziała, a on uniósł brwi.
- No okej. Ola?
Pokręciła głową.
- Bądźmy dobrymi gospodarzami. - uśmiechnęła się do niego.
- Jak uważasz. - powiedział, siadając.
- Więc, Anastazjo, skąd właściwie jesteś? - zagaiła Ją Ola.
- Z Gdańska, ale większość życia spędziłam w Bydgoszczy.
- Bydgoszcz, piękne miasto, prawda?
- Tak, najpiękniejsze. Ale Bełchatów też mi się podoba.
- Nic dziwnego. - powiedziała. - Na co dzień mieszkam w Warszawie i przyjeżdżam tu odpocząć od hałasu. Co prawda to nie to samo co na wsi, ale...
- No wiesz! - żachnął się Karol, a ja roześmiałem się.
- Oj wiesz, że to tylko dodatek od przyjazdu do ciebie. - odpowiedziała mu, po czym znowu zwróciła się do Niej. - A, wybacz, że spytam, ile masz lat?
- Dwadzieścia cztery.
- Tyle samo co ja! A jaką szkołę kończyłaś?
- Piąte liceum, sportowe.
- Że też cię nigdy nie spotkałam; często jeździłam na zawody, nawet tam.
- Nie udzielałam się tam zbytnio, może dlatego. - uśmiechnęła się skromnie.
- No, ale teraz już się znamy!
- Tak, poznamy się na ulicy.
- Oczywiście, ale nie w tym miesiącu, jutro wyjeżdżam.
- A byłaś tu zaledwie dwa dni! - odezwał się Kłos.
- Taką mam pracę. - tłumaczyła się, a on objął ją ramieniem. Uśmiechnąłem się do nich. Znałem ich od dawna i wciąż miło mi się patrzyło na nich razem.
- Z tego co wiem, nie mogłaś być na dzisiejszym meczu, prawda? - odezwała się ponownie Ola.
- Tak, zastępowałam koleżankę w pracy, musiała odebrać siostrę z lotniska.
- Podziwiam cię. Ale skoro macie dobre kontakty, to dość normalne. U mnie pracują same... no, niemiłe kobiety. - zaśmiała się. - Ale na następnym meczu zapewne będziesz?
- O ile Andrzej będzie tego chciał, to tak.
- Też mi pytanie. - skomentowałem. - Tym razem będziesz siedziała w najlepszym z możliwych miejsc.
- W porządku. - spojrzała mi w oczy. Zielone tęczówki otaczało zaczerwienienie, zapewne ze zmęczenia.
- Żałuję, że mam wtedy pilny wyjazd. Przegapić coś takiego...
- Przesadzasz. - powiedziałem, a ona uniosła brwi.
- Chciałabym przesadzać.
Gdy zaległa chwilowa cisza, Ona ziewnęła.
- Zmęczona? - zapytał Kłos.
- Troszkę, - odpowiedziała.
- Może lepiej już jedźmy? - zaproponowałem.
- Porozmawiamy dłużej przy innej okazji, mam nadzieję, że niedługo.
Wstaliśmy i ponownie ubraliśmy odzież wierzchnią.
- Naprawdę cieszę się, że cię poznałam. - powiedziała Olka, gdy wychodziliśmy. - Do następnego razu!
Uśmiechnąłem się do nich i zeszliśmy po schodach na zewnątrz.
- Podobało ci się? - zapytałem, gdy jechaliśmy w stronę domu.
- Tak, ale nie jestem przyzwyczajona do takich godzin odwiedzin.
- Ja też, ale też słyszałaś, że Ola jutro jedzie do siebie.
- Rozumiem. Cieszę się, że mnie do nich zawiozłeś.
Kiedy byliśmy już w domu, poszedłem do kuchni. Nalałem szklankę wody i pijąc ją, oparłem się o blat, w czasie gdy ona brała prysznic.
- Andrzej? - odezwała się mniej więcej po kwadransie, stojąc z progu.
- Tak?
- O co chodziło Oli, gdy mówiła, że żałuje, że nie może być na waszym następnym meczu?
Uśmiechnąłem się. Liczyłem, że o to spyta.
- Następny mecz w Bełchatowie gramy z Rzeszowem.
- Naprawdę?! - ożywiła się.
- Tak, za dwa tygodnie. - dodałem, patrząc jak się cieszy.
- Tym razem na pewno dostanę wolne, może nawet dwa dni! Dawid, Ania... tak dawno ich nie widziałam... i Marysia! Ciekawe jak wygląda.
- Niedługo się dowiesz. - powiedziałem. - A teraz idź już spać, masz ciężki dzień za sobą.
- Nie wiem czy zasnę. - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Taka wiadomość... Idealna na zakończenie dnia. Dobranoc. - rzuciła, wychodząc z kuchni.
- Tak, dobranoc. - powiedziałem, po czym sam wziąłem prysznic i położyłem się w swoim łóżku.
Od jakiegoś czasu chciałem jej powiedzieć o tym meczu, o przyjeździe Konara, ale... teraz nie czułem się z tym tak, jak sobie wyobrażałem. Coś kuło moje wnętrze.
Zazdrość? Czy to realne? Nie powinienem niczego zazdrościć. Czemu więc dochodzi do tego złość?
Być może to przez emocje z meczu, przynajmniej z taką myślą zasnąłem.


------------------------------------------------------------

Nie wiem czemu to u góry tak wygląda, gdzie się podziała moja wena... po prostu nie wiem.
Przepraszam za ten jednodniowy poślizg, choć gdyby spojrzeć na to, że wczoraj 3/4 dnia przeryczałam, nie jest chyba aż tak źle.
Mimo wszystko przepraszam, że kolejny raz Was zawiodłam.
Następny rozdział pojawi się na 100% w tym miesiącu, może i dwa, zależy jak często będę musiała uciekać w świat Nel. ;)

wasza rołzi.

8 komentarzy:

  1. Mnie nie zawiodłaś. Podoba mi się ten rozdział, mówię szczerze. Każdy ma problemy, trzeba się nie poddawać i z nimi walczyć.
    Co do Nel i Andrzeja, to skomplikowana więź. Jest ona dziewczyną z trudną przeszłością, delikatna, wrażliwa. Gdyby przypomniała sobie dawne wydarzenia, nie poradziłaby sobie. Widać, że powoli przekonuje się do Andrzeja. Ale jednak ja dalej czekam na moment w którym będą darzyć się oni wzajemną miłością. Mam nadziej, że taki wkrótce nastąpi!

    Pozdrawiam i wolnej chwili zapraszam do mnie: http://loveof40days.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie dawkujesz nam emocjexd czekam na następny!
    Ps miałam wrażenie, że dziewczyny się już poznały... No może mi się tak wydaje tylko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile razy mam za to przepraszać...
      Ale masz rację, nie wiem po co decydowałam się na tę kontynuację.
      Nie, jestem na 100% pewna, że się nie poznały. Być może Ola pomyliła Ci się z dziewczyną Zatorskiego. :)

      Usuń
  3. Kiedy kolejny ?bo nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń